Uczę się pisać bloga
"Kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały Wszechświat działa potajemnie, by udało Ci się to osiągnąć."
Paulo Coelho - Alchemik
Na początek coś o sobie:
Jestem emerytowaną nauczycielką z ponad 30-letnim stażem pracy. I niestety muszę już w tym miejscu przyznać, że nie był to mój wymarzony zawód.
Dlaczego więc nie odeszłam wcześniej? Nie zmieniłam pracy? Sama się nad tym zastanawiam. Zawsze po 10 miesiącach intensywnego roku szkolnego przychodził czas na regenarację sił i chęć spróbowania od nowa, nadzieja na lepsze jutro. Poza tym jak się ma małe dzieci i brak opiekunki na czas ferii i wakacji, to zawód nauczyciela jest chyba najlepszy z możliwych.
Nie mogę powiedzieć, żebym nie próbowała zmienić swojej pracy, ale dzisiaj widzę, że nie było to intensywne szukanie. Byłam nawet na kilku rozmowach, ale chyba nie potrafiłam się sprzedać. Mam wrażenie, że na tych wszystkich rozmowach ludzie wymyślają niestworzone rzeczy, żeby tylko otrzymać wymarzone stanowisko. A ja? Zbyt uczciwa, zbyt wycofana, zbyt nieśmiała, zbyt nie ufająca swoim możliwościom. Myślę, że to od razu mnie dyskwalifikowało. Niestety potencjalny pracodawca nie może mnie prześwietlić i zobaczyć, że jestem zawsze lojalna, prawdomówna, prawie nie choruję (nie biorę zwolnień), szczerze angażuję się w powierzone mi zadania itd., itp.
No, ale w końcu nadszedł ten dzień, w którym powiedziałam: DOŚĆ! Spełniłam wszystkie warunki, aby starać się o nauczycielskie świadczenie kompensacyjne i postanowiłam z tego skorzystać.
Czy jestem zadowolona? W pewnym sensie tak.
1. Nie muszę już się zrywać wcześnie rano, aby zdążyć do pracy, chociaż nie powiem, żebym lubiła długo spać. Jestem raczej rannym ptaszkiem, a mój najdłuższy pobyt w łóżku (niezależnie od dnia tygodnia) kończy się ok.7.30. Uwielbiam za to poranki, kiedy mąż i córka opuszczą już dom, a ja mogę delektować się grzanką z miodem i gorącym cappucino
2. Nie muszę już poświęcać czasu w domu na przygotowanie się do zajęć, poprawę kartkówek i sprawdzianów. Nigdy nie robiłam tego podczas lekcji, bo nawet jeśli uczniowie mieli tzw. pracę własną lub w grupach, to przecież musiałam być do ich dyspozycji w razie pytań i problemów.
3. Nie stresuję się przed lekcjami. Myślicie, że tylko uczniowie się stresują? Nic bardziej mylnego. Niekiedy nauczyciele są bardziej zestresowani od swoich wychowanków, ale są mistrzami kamuflarzu (o tym kiedy indziej).
4. Nie muszę się wstydzić, że jestem "tylko" nauczycielką. Wiem, niektórzy są z tego dumni, ale ja niestety nie miałam powodów do dumy. Całe moje dorosłe życie obracałam się w towarzystwie ludzi, którzy na nauczycieli patrzyli z pewnym politowaniem. Co z tego, że nauczyciele mają długie wakacje, jak ich nie stać na eksluzywny wypoczynek, na porządne auto, na własny dom (nie domek) i wiele innych rzeczy? Nawet niektórzy uczniowie otwarcie mnie pytali czy to prawda, że nauczyciele kiepsko zarabiają, albo po prostu stwierdzali to i śmiało opowiadali o swoich zagranicznych, wakacyjnych, ekskluzywnych wojażach.
Z drugiej strony brakuje mi konkretnej pracy.
1. Mimo moich prawie 60 lat życia jestem pełna energii i chęci do pracy (ale już nie w szkole!)
2. Czasami nie mam co ze sobą począć - dlatego wymyśliłam pisanie bloga. Na początku chciałam pisać pamiętnik, ale pomyślałam potem, że może jest ktoś, kto chciałby te moje bazgroły przeczytać? Podobno niektórzy uwielbiają czytać czyjeś pamiętniki. No to jest następny, MÓJ
3. Energia mnie po prostu rozpiera. Jestem dyspozycyjna, nie boję się nowych rozwiązań, podążam za nowoczesnymi technologiami, ale mój wiek niestety mnie dyskwalifikuje. Czasami wydaje mi się, że w obsłudze komputera jestem lepsza od wielu młodszych ludzi, ale kto mi uwierzy? Nawet nie zaproszą mnie na rozmowę, no bo taka stara - na pewno sobie nie poradzi, a CV na pewno napisał jej ktoś inny.
No, ale dosyć rozczulania się nad sobą. Mam nadzieję, że moja aktywność na blogu nie będzie mniejsza niż raz w tygodniu. To będzie teraz moja PRACA.
Pozdrawiam
Hanulka